20 kwietnia 2014

PROLOG. Część I

"Strzeż się tej krainy lodu, 
choć śnieżna kusi łąka -
 kto swe kroki tam skieruje, 
temu jeno płacz, rozłąka."
      - starodawna pieśń z początku XVI wieku    


    Sunął między drzewami, a laskę drewnianą opierając na swym ramieniu - między drzewami śnieżnymi szedł ze swoją siostrą.
        -Że kto niby nie potrafi jeździć na łyżwach!? Ha, jeha! - włosy mu zafalowały, a oczy roziskrzały. - Zaraz zobaczysz - co z przekonaniem mówiąc, odgarnął  grubą kiść drzewnego śniegu, lekko się schylił, zarumienił i przystanął. Osoba będąca z nim również.
Ujrzeli zamrożoną wodę. Całą taflę lodu z wszystkich stron osaczał śnieżny kożuch, a drzewa - powykręcane w gorzkim grymasie - z majestatem pochylały się nad stawem. 
Jack lekko się zmarszczył, zdusił w sobie złe przeczucie, przełknął je, po czym westchnął. Siostra Jacka w tym czasie zwinnie zasiadła nad skrajem zamrożonego stawu ażeby wygodniej założyć łyżwy. Pochylała się nad własnymi stopami, a jej brązowa sukienka lekko się wymięła. 
        -Oho, a na mnie to już nie zaczekasz urwisie? - zażartował z nutką grymasu Jack zbliżając się, aby pomóc siostrze zasznurować łyżwy. - No, gotowe - zarzekł Jack z gwarancją najprofesjonalniej zawiązanych łyżew. Następnie, zadowolony z siebie chłopak, zabrał się za zakładanie własnej pary. Otrzepał najpierw prawą stopę ze śniegu. Była lekko zaczerwieniona i chłodna, trochę sztywna. Podczas zakładania łyżwy czuł charakterystyczny dotyk skóry, a ponieważ stopę miał gołą - ubranie obuwia było z deka problematyczne. 
W tym czasie dziewczynka machała zwisającymi nogami. (...) Jack właśnie skończył wiązanie, wpadł na jakiś pomysł i uśmiechnął zawadiacko, mówiąc - Założonee-e-ouuołUOOO - wtem zachwiał się teatralnie i udał że bezwładnie osuwa w stronę jeziora.
        - Jack!? Jack? - zawołała ze zmartwieniem dziewczynka wskakując prędko za nim, a potem już tylko się uśmiechając gdy zrozumiała, że Jack ją po prostu nabiera. Wtem jej łyżwy stuknęły charakterystycznie o lód naruszając idealnie gładką taflę lodu. Było chłodno, a śnieg dookoła skrzył się dyskretnymi przebłyskami szmaragdów i szafirów. Pachniało mrozem. Ona ostrożnie posunęła się naprzód pozostawiając za sobą kilka rys na powierzchni. Jej nogi drżały, poruszały się niepewnie. A w tym czasie Jack już sunął w głąb, aby trochę się poślizgać. Dziewczynka, patrząc na niego, zapomniała na chwilę o sobie, o swojej nieumiejętności poruszania się na łyżwach i wszystkie jej myśli zagarnął instynkt aby razem z nim się pobawić. Jack, w przejrzystym powietrzu skąpanym będąc, prowokował do zabawy. Wtem dziewczyna śmiejąc się wyjechała trochę za daleko, znalazła się na cienkim lodzie. Nagle usłyszała delikatne trzaśnięcie. Poczuła zagrożenie. Lód pękał. Jej uśmiech na twarzy zrzedł. Zrozumiała, że jej życiu zagraża niebezpieczeństwo. Zatrzymała się. Stała tak na środku tafli jeziora, niepewna, z kurczowo rozłożonymi rękoma. Próbowała utrzymać równowagę; zaczęła drżeć. Jej oczy ogromnie rozszerzyły się wskutek strachu który zawładnął nią całą. Z drżącym głosem powiedziała: "Jack....

                                           


2 komentarze:

  1. Bardzo ładny charakter pisma :) Taki wierszowo-baśniowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, dzięki. Jednak i tak brakuje mi trochę wiary w to opowiadanie, dlatego też je porzuciłem. Za mało było tutaj... Jacka.
      Dzięki za ciepły komentarz. Właściwie jestem trochę zaskoczony, nie wiedziałem, że ktoś to jeszcze czyta, heh.

      Usuń