Na twarzy Jacka ukazał się wyraz człowieka w tak ogromnym przerażeniu jakim widzieć nikomu nie dano. Chłopak zatrzymał swoją jazdę na łyżwach będąc w półpozycji. Lód pod dziewczynką trzasnął ponownie. "Zaraz spadnie" - pomyślał tempo Jack. Zrozumiał. Zbladł.
- To nic, to nic. Tylko... - zamajaczył półuśmiechem wyciągając w jej stronę rękę - Tylko się nie ruszaj, ok? Wszystko, wszystko będzie dobrze - mówił przekonując samego siebie. Na chwilę spuścił z niej wzrok, kierując brązowe oczy na swoje łyżwy aby błyskawicznie je zdjąć. Wichry niebieskie mierzwiły jego kasztanowe kosmyki włosów, a mrozy szczypały w rumiany nos. Wtem prędko chwycił ponownie za swoją drewnianą laskę. Zmarszczył się w skupieniu, spróbował dosięgnąć dziewczynkę ale była poza jego zasięgiem. Poczuł rozczarowanie.
- Jack? Boję się... - ten głos miał moc aby Jackowi pękło serce. To jest ten typ głosu dziecka który potrafi rozedrzeć wnętrze na pół, który poraża.
- No wiem, no wiem. Ale - chłopak na chwilę rozpromienił się przekonywająco - będzie dobrze. Po prostu we mnie uwierz - Obiecał Jack popierając słowa gestem położenia otwartej dłoni na klatce piersiowej. A w tym czasie lód zaczął już delikatnie topnieć pod wpływem ciepła jego zaczerwienionych stóp.
Wow. Świetne, tylko krótkie ;)
OdpowiedzUsuń