26 kwietnia 2014

PRZEDROZDZIAŁ. Część V



      Przybysze weszli do środka przez ogromny otwór drzwiowy i zaczerwienieli pod wpływem różnicy ciepła. Wnętrze było wypełnione dużą ilością powietrza; przestrzenne, ozdobione zasłoną sporządzoną z fioletowej purpury, szkarłatu, karmazynu i bisioru z wyszytymi nań roślinnymi ornamentami. Tkaniny te dotykały ledwie ścian, otulały żłobione kolumny i zawisały nad żebrowym sufitem; a we trzy strony świata, jak okiem sięgnąć, ciągnęły się bogate komnaty z okiennicami licznymi.
      Było tłumnie - zewsząd kręcili się, w sobie tylko znanym powodzie, różnorodni ludzie ubrani w najwymyślniejsze szaty. A dziewczyna, chcąc wykorzystać chwilowy moment dezorientacji, nagle dała ze świstem prędkiego susa w bok. Wtem zaskoczony strażnik zachwiał się i zdążył prędko złapać za koniec jej jeszcze chłodnego płaszcza. Jednak uchwyt samymi końcami palców okazał się zbyt słaby i dziewczyna zdołała się wyrwać, ale w tej samej chwili drugi strażnik naskoczył na uciekinierkę chwytając ją w pasie i przewalił się razem z nią na podłogę; w taki sposób że on upadł na plecy, a ona na jego klatkę. Leżąc w takim uścisku mężczyzna po chwili pogodnie się zaśmiał, przez co dziewczyna poczuła ruchy jego przepony; a następnie wstał, podnosząc przy tym dziewczynę, i powiedział do niej patrząc w oczy:
      - Nigdzie nie uciekniesz. Pójdziesz ze mną. - Po czym samemu zaprowadził ją przed pewnego człowieka z którym począł szybko rozmawiać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz