27 kwietnia 2014

PRZEDROZDZIAŁ. Część VI

   

      A gdy obaj mężczyźni rozmawiali jeszcze, stojąc w pochyleniu na szerokich i łagodnych schodach wyłożonych rubinowym dywanem - uwagę dziewczyny przykuł dźwięk tłuczonego naczynia. Zainteresowana, odchyliła się lekko w tył wykonując przy tym półkrok tak, aby zobaczyć lepiej co się stało; po czym zmrużyła powieki. Zobaczyła klęczącą kobietę która z trzęsącymi się rękoma zbierała nerwowo resztki rozsypanych wokół potraw. Miała ciemną karnację i była opatulana aż po sam czubek głowy luźnym zlepkiem rozmaitych szmat spod których aktualnie wystawały jej cienkie, wychudzone nogi. Dziewczyna zdążyła domyśleć się że jest ona służącą, gdy nagle do klęczącej kobiety podszedł agresywny człowiek, stanął nad nią władczo i zaczął doń krzyczeć tak, że było widać jego zęby z kości i żyły pompujące krew. Służąca natomiast błądziła wzrokiem po rozsypanym jedzeniu, majacząc coś szybko w niezrozumiałym dla nikogo języku. Zleciała się zainteresowana widownia. Wtem obserwatorka spostrzegła, że zdenerwowany agresor sięga po przymocowanego do pasa pejcza, ażeby kobietę za błąd ukarać. Dziewczyna natychmiast się zerwała, doskoczyła w trzech susach do oprawcy i, zanim ten zdążył zadać cios, uderzyła go z całej siły wykonując barkiem pełny zamach; a płaszcz jej zafalował. Zamroczony, zwalony z nóg mężczyzna grzmotnął o posadzkę, o ziemię twardą uderzył. Służka uciekła. Dziewczyna stała. Zebrana widownia wstrzymała oddech, przerzucając wzrok szybko to na leżącego - "Czy przypadkiem nie wstanie?"; to na dziewczynę - "Jaki ruch wykona?". A całą sytuację potęgowało jeszcze brzęczenie spasionej, tłustej muchy która z wysiłkiem przekraczającym nadludzkie wyobrażenia wykonała krótki lot; po czym, z trudem dźwigając grube cielsko na maciupeńkich skrzydełkach, zatoczyła niezgrabne kółko i - po drobnej awarii lotniczej - wylądowała za drugim podejściem paćkając w musztardę. Cel jej życia został osiągnięty, teraz mogła odejść w spokoju.
Konsternację prędko przerwał znajomy strażnik. Złapał dziewczynę i przeciągnął spowrotem ku korytarzowi ze schodami. A zgromadzeni ludzie zaczęli szeptać w ożywieniu między sobą.
Strażnikowi najwyraźniej spodobała się odwaga dziewczyny, sympatię jego zyskała; lecz burknął tylko obojętnie:
      -Nas tu nie było. - Dodając po chwili - Lepiej nie stwarzać problemów których nie ma. - Co mówiąc, puścił do niej oczko. Po czym spokojnie poprowadził ją w przód. Wspięli się po schodach mijając liczne obrazy, a po chwili dotarli do głównego celu swojej podróży - Sali Bankietowej.

     




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz